Scena Plastyczna KUL
Leszek Mądzik
ODCHODZI
Muzyka: Marek Kuczyński
Wokal: Urszula Dudziak
Premiera: 18 października 2003
Udział biorą: Janusz Buchoski, Andrzej Dobosz, Przemysław Dudek, Jarosław Figura, Piotr Figut, Monika Michałowicz, Justyna Niezgoda, Tomasz Pluta, Michał Winiarczyk, Bartłomiej Witek
teraz kiedy piszę te słowa spokojne oczy matki spoczywają na mnie na mojej ręce na tych okaleczonych oślepionych słowach.
oczy naszych matek przenikające serca i myśli są naszym sumieniem sądzą nas
i kochają
pełne miłości i strachu
oczy matki
Matka patrzy na syna kiedy on stawia pierwsze kroki i potem kiedy szuka drogi, patrzą kiedy syn odchodzi, ogarniają spojrzeniem całe życie i śmierć syna
Tadeusz Różewicz
Matka odchodzi
Odchodzi – każdy lub ktoś bliski.
Uczucie jakie łączyło Tadeusza Różewicza z Mamą silnie mnie dotknęło. Takie świadkowanie w ostatnich chwilach, pełne uczucia, miłości i niepewności, czy wszystko się dla Niej uczyniło. Ta świadomość nie daje spokoju - oczy matki przenikają jeszcze silniej, kiedy już jej nie ma. Szukałem obrazu dla tych przestrzeni
i dla tego dramatu.
Leszek Mądzik
(...) W polskiej literaturze nikt nie potrafił napisać o tym tak pięknie, jak Różewicz w Matka odchodzi. Nikt z taką wrażliwością i bezgraniczną miłością nie opisał fizycznego cierpienia, wręcz agonalnego bólu ukochanej osoby. W równie szlachetny i subtelny sposób Mądzik ukazał to w teatrze. Reżyser zajmuje nas doświadczeniem ekstremalnym, stawia pytanie o granicę ludzkiego poznania, o tajemnicę śmierci. Przenosi też na deski teatru rytuał pogrzebowy. Rysuje jednak ten obrządek samymi konturami, używa wydrążonych znaków i fastryguje światłem obrazy nieprzekładalne na język werbalny. Tu właśnie rzeczywistość spektaklu staje się zatrzymanym kadrem, wręcz fotografią: w tunelu widzimy trzy warstwy nieznanej bliżej materii – środkowa dopełnia horyzontalnie ułożone, nieruchome ciało kobiety. Ten moment sceniczny ożywi tylko przepiękna muzyka Marka Kuczyńskiego i śpiew Urszuli Dudziak. Samo wizualne wyobrażenie zastyga w bezruchu aż do chwili, kiedy niepostrzeżenie gdzieś z góry zaczynają spadać grudki ziemi – później zasypie ona wszystko, co jeszcze przed chwilą oglądały nasze oczy. (...)
Leszek Mądzik powołał do scenicznego życia epitafium dla kochanej osoby, napisane pięknym, promieniującym językiem czarno-białych obrazów. Jego bohaterem, za Różewiczem, uczynił człowieka jako osobę śmiertelną, wprzęgniętą
w cykle natury. Wszystko to natomiast ubrane zostało przezeń w iście impresjonistyczny kostium, gdzie niczego, co widzimy, nie możemy być pewni.
Co najważniejsze jednak, spektakl jest tak mocny i wzruszająco piękny, że posiada moc katartyczną. Nie wiem, czy o taką katharsis chodziło Arystotelesowi,
ale podobno płacz oczyszcza...
Anna Harbut
Oczyszczanie obrazami
Didaskalia, nr 58, grudzień 2003
Fotografie: nr 1, nr 2.
|