Europa wspólnych wartości: Chrześcijańskie inspiracje w budowaniu zjednoczonej Europy
Lechosław Lameński

Laudatio na uroczystość nadania tytułu doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Panu Krzysztofowi Zanussiemu



W dniu dzisiejszym, na mocy uchwały Senatu Akademickiego KUL i na wniosek Instytutu Historii Sztuki, nadajemy tytuł doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w zakresie nauk humanistycznych Panu Krzysztofowi Zanussiemu, jednemu z najwybitniejszych współczesnych reżyserów polskiego kina, reprezentantowi nurtu moralnego niepokoju, czołowemu przedstawicielowi filmu autorskiego, którego dzieła poruszają istotne kwestie moralne i psychologiczne towarzyszące każdemu człowiekowi, ukazują jego bogate życie wewnętrzne, a także sprawy uniwersalne, w oryginalny i niepowtarzalny artystycznie sposób, wsparty głęboką refleksją i wnikliwą obserwacją, penetrując tajemnicę życia i śmierci oraz egzystencjalne aspekty wiary, nadziei i miłości.
Dla zachęty, ale i dla ostrzeżenia potencjalnych badaczy i monografistów twórczego dorobku Krzysztofa Zanussiego ważę się oznajmić, przede wszystkim na użytek zebranej tu dziś dociekliwej młodzieży akademickiej, że już pobieżna kwerenda w katalogach jednej z lepszych bibliotek polskich o profilu humanistycznym – a bez wątpienia do takich należy zaliczyć bibliotekę Główną Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – pozwala zorientować się czytelnikom, nawet tym, którzy raczej rzadko przekraczają jej gościnne progi, że hasło „Krzysztof Zanussi” jest ważne i trudne do pominięcia, ponieważ zarówno za pomocą fiszek w skrzynkach, a przede wszystkim za pośrednictwem nowoczesnych terminali komputerowych można dotrzeć do sporej ilości różnorodnych publikacji z nim związanych. I to nie tylko w postaci książek napisanych przez samego Krzysztofa Zanussiego (w tym kilku tomów scenariuszy), ale i opracowań o nim, o charakterze mniej lub bardziej syntetycznym, wspomnieniowym lub publicystycznym, wydawanych w Polsce oraz – kto wie czy nie znacznie częściej i chętniej – poza granicami naszego kraju, gdzie osoba jego jest znana i ceniona. Jeżeli dodamy do tego cały szereg referatów wygłoszonych przez Krzysztofa Zanussiego na różnego rodzaju sesjach naukowych lub popularnonaukowych, o charakterze interdyscyplinarnym i o zasięgu lokalnym, ogólnopolskim oraz oczywiście międzynarodowym, a także tekstów analizujących i przybliżających jego dorobek przede wszystkim jako reżysera filmowego, teatralnego i operowego, czy też jako autora scenariuszy – powstanie z tego całkiem pokaźny księgozbiór, który zajmuje sporo miejsca na półkach.
Krzysztof Zanussi urodził się zaledwie dwa i pół miesiąca przed wybuchem II wojny światowej, 17 czerwca 1939 roku w Warszawie w rodzinie inteligenckiej o rozległych koneksjach i interesującym rodowodzie, którego najstarszych protoplastów należy szukać w Veneto i Friuli w północnych Włoszech. Ojciec, któremu marzyło się, że syn zostanie wziętym architektem, prowadził przedsiębiorstwo budowlane, które tuż przed wojną zaczęło świetnie prosperować (ostatnią realizacją w II Rzeczypospolitej był u dział w budowie bardzo interesującej – na wskroś nowoczesnej - bryły budynku Dworca Głównego PKP w Warszawie), podczas gdy matka zajmowała się wychowaniem jedynaka, dbając o to, aby nad grę w piłkę – za którą jak się wydaje młody Pan Krzysztof i tak nie przepadał - przedkładał naukę języków obcych. I chociaż lata wojny zabrały Krzysztofowi Zanussiemu beztroskie chwile dzieciństwa, a zarazem uświadomiły mu, co to jest bezgraniczny strach, nietolerancja, holocaust i zwykłe ludzkie zezwierzęcenie, to jednak, gdy zdawał maturę, już w nowej socjalistycznej rzeczywistości, miał zaledwie piętnaście lat. Jak sam przyznaje, lata zaoszczędzone w szkole roztrwonił w czasie dziesięciu lat nieustających studiów. Początkowo zafascynowany naukami ścisłymi studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim (1955-1959), a następnie filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim (1959-1962), działając jednocześnie aktywnie w amatorskim ruchu filmowym, czego efektem była realizacja jedenastu filmów krótkometrażowych (wśród nich Tramwaj do nieba z 1958 roku, nakręcony z Wincentym Roniszem, za który otrzymał swoje pierwsze Grand Prix na festiwalu studenckich etiud amatorskich). W 1966 roku, ukończył Wydział Reżyserii łódzkiej PWSTiF. Miał już za sobą największe – jego zdaniem - niepowodzenie swego życia, kiedy to po trzecim roku szkoły filmowej został cofnięty w studiach, za – jak uznali uczący go profesorowie - brak postępów w nauce. Dotknięty do żywego tą raczej niespodziewaną porażką, z charakterystyczną dla siebie konsekwencją i logiką działania, postanowił udowodnić im, że nie mieli racji. W rezultacie uzyskał ostatecznie dyplom reżysera filmowego za pracę teoretyczną poświęconą aktorstwu w świetle teorii informacji i za film Śmierć prowincjała. „Młody historyk sztuki inwentaryzuje zabytkowy klasztor. Stary przeor powoli zbliża się do śmierci. Witalność młodego człowieka zostaje zderzona z dramatem umierania w serii drobnych scenek zbudowanych ze spojrzeń, urywkowych gestów, nieznacznych grymasów, zmiennego rytmu ruchów. Nakręciłem ten film w Tyńcu – wspominał po latach reżyser w pełnej humoru i osobistych refleksji książce Pora umierać (Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1999) – tam gdzie sam parę lat wcześniej przeżywałem rozterki trudnych młodzieńczych wyborów. Film otwiera i zamyka przejazd promem przez rzekę, za którą wznosi się góra z klasztorem. Stary zakonnik umiera, historyk sztuki powraca do świeckiego życia, zostawiając za sobą bezsensowny bunt przeciw śmierci.”
Ta oszczędna, wręcz ascetyczna w sposobie narracji dyplomowa etiuda, dotykająca tajemnicy śmierci, pokazała nie tylko zalety precyzyjnego myślenia i wyjątkową dojrzałość myślową i warsztatową zaledwie dwudziestosiedmioletniego Krzysztofa Zanussiego, ale zarazem przyniosła mu międzynarodowe uznanie, którego uwieńczeniem stało się szereg nagród na zagranicznych festiwalach, w tym „Srebrny Lew” na MFF w Wenecji (1967), „Złoty Dukat” na MFF w Mannheim i nagroda ekumeniczna za wartości chrześcijańskie (1968), „Złota Aurelia” na MFF w Valladoid (1968) oraz nagroda za najlepszy film zagraniczny na Festiwalu Etiud Studenckich WGIK w Moskwie z podkreśleniem jego ateistycznej wymowy (1968). Prawdziwy deszcz nagród, jaki otrzymał reżyser za pracę dyplomową, stał się w gruncie rzeczy regułą, gdy do dystrybucji w kraju, a z czasem także w wielu krajach europejskich, zaczęły wchodzić kolejne jego filmy.
Lepszego początku nie można było sobie wyobrazić. Krzysztof Zanussi debiutował – zaledwie rok później - w 1967 roku filmem telewizyjnym Twarzą w twarz, w którym poruszył problem współodpowiedzialności człowieka za losy innych. Debiut kinowy reżysera to Struktura kryształu, film z 1969 roku będący przejmującym studium problemu wyboru postaw życiowych, także obsypany wieloma znaczącymi wyróżnieniami, wśród nich „Srebrnym Kondorem” za scenariusz i nagrodą za debiut reżyserski na MFF w Mar del Plata w 1970 roku. Reżyser pisząc scenariusz znakomicie wykorzystał swoje przygotowanie teoretyczne (słabość do bliskiej mu fizyki i filozofii), oraz ogólną wiedzę i kulturę wyniesioną zarówno z domu rodzinnego jak i kontaktów z kulturą Zachodu (pierwsze wyjazdy do Francji i Włoch już na początku lat sześćdziesiątych). Akcja filmu tocząca się w zimowej scenerii niewielkiej wsi, z dala od cywilizacji z jej wielkomiejskim ruchem i gwarem, z maleńkimi koślawymi domkami i sylwetkami anonimowych ludzi zagubionych w rozległym ośnieżonym krajobrazie, mimo czarno-białych kadrów, ma w sobie coś z na poły prymitywnych, choć niezwykle szczerych i nasyconych głębokim znaczeniem obrazów Piotra Bruegela. Malarskie widzenie wykreowanej rzeczywistości, dotyczy także aktorów, zwłaszcza żony głównego bohatera, która przypomina kobiety z obrazów flamandzkich mistrzów. Struktura kryształu nie tylko pobudza do myślenia (podobnie zresztą jak wszystkie filmy Krzysztofa Zanussiego), ale także łamie świadomie dotychczas obowiązujące zasady budowania dramaturgii. „Tak bardzo przywykliśmy do konwencji dramatu, że śledzenie toku narracji Zanussiego zapędza nas raz po raz w pułapki sensacyjnych niespodzianek – pisał trafnie na łamach „Tygodnika Powszechnego” Jan Józef Szczepański – Marek oddaje przyjacielowi kierownicę swego wozu na oblodzonej drodze. Czekamy na wypadek. Ale volkswagen zwalnia wśród stada krów i zatrzymuje się bez szwanku. Anna, żona meteorologa, zaczyna zwracać pewne uczuciowe zainteresowanie światowym i błyskotliwym gościem. Czekamy na komplikacje w rodzaju sakramentalnego „trójkąta”. Komplikacje nie następują. Jedynie atmosfera domu na pustkowiu wzbogaca się o jakiś nowy, ledwo wyczuwalny ton. Odbieramy te sytuacje jako przewrotne, dlatego, że spodziewaliśmy się wersji życia ustylizowanej według reguł rzeczywistości scenicznej.”
Struktura kryształu to debiut wyjątkowo dojrzały i oryginalny zarówno pod względem warstwy myślowej jak i wizualnej. Film wyreżyserowany przez Zanussiego na podstawie napisanego przez niego samego scenariusza, jest w pełni dziełem autorskim. Dziełem, w którym każdy gest i słowo, to starannie przemyślane elementy większej, bardzo spójnej całości, konstruowanej z intelektualnym namysłem, niespiesznie, ale w wyczuwalnym rytmie, pozwalającym wymagającemu widzowi na rozkoszowanie się wysmakowanymi kadrami prostych, skromnych wnętrz z interesującym szczegółami i bardzo malarskimi pejzażami, w ramach których toczy się zwykłe, codzienne – a przecież tak intrygujące – życie, wyraziście nakreślonych bohaterów. Jednakże poza walorami estetycznymi obrazu ten film debiutancki – jak i późniejsze dzieła – w mistrzowski sposób buduje wyraźnie wyczuwalną, chociaż trudną do jednoznacznego określenia „aurę metafizyczną”.
Szczególnie twórcza i owocna – w dorobku reżysera – okazała się dekada lat siedemdziesiątych, kiedy to powstało kilka filmów fabularnych Krzysztofa Zanussiego, ważnych zarówno dla niego samego jak i dla całej kinematografii polskiej, funkcjonującej w pozornie beztroskiej rzeczywistości wczesnej ery propagandy sukcesu Edwarda Gierka.
W 1971 roku powstaje Życie rodzinne, wnikliwy portret rodziny – o wyraźnych wątkach autobiograficznych – która wywodząc się z przedwojennego mieszczaństwa, nie może poradzić sobie z rzeczywistością w nowym, komunistycznym systemie. Z charakterystycznym dla siebie wyciszeniem i delikatnością Krzysztof Zanussi bezbłędnie prowadzi ulubionych aktorów – na czele z Mają Komorowską – w sposób pozwalający im na pełne wykorzystanie ich talentu i pogłębienie portretów psychologicznych kreowanych postaci.
W 1973 na ekrany kin polskich wchodzi Iluminacja wyróżniona m.in. Grand Prix, nagrodą FIPRESCI, nagrodą Jury Ekumenicznego na MFF w Locarno (1973), której bohater poszukuje sensu życia, próbuje odnaleźć istotę bytu w zdobywaniu wiedzy i przeżywaniu miłości. Potrzeba godzenia codziennych obowiązków z nurtującymi go podstawowymi pytaniami egzystencjalnymi, uświadamiają mu, że czasami człowiek jest zmuszony ulegać przypadkowi. Zdaniem Krzysztofa Teodora Toeplitza „sposób rozumowania przedstawiony przez reżysera jest krzepiący: nie wolno nam mówić cokolwiek o losie, życiu, śmierci, powołaniu człowieka i jego duszy, jeśli nie zorientujemy się, co na ten temat mówi nam wiedza konkretna, nauka. Jest to postawa logiczna, a także, na tle dość rozplenionego u nas impresjonizmu myślowego godna pochwały”. Bohater filmu Franciszek Retman, grany przez Stanisława Latałło, to – podobnie jak jego twórca – człowiek myślący, a stawiane przez niego pytania i niepewność wobec natury śmierci, towarzyszą wielu z nas. I w takim podejściu do człowieka oraz nurtujących go kwestii, należy upatrywać siły autorskiego kina kreowanego z powodzeniem w latach następnych przez Krzysztofa Zanussiego.
Z kolei Bilans kwartalny z 1974, to intrygująca próba połączenia melodramatu z moralitetem o przesłaniu ogólnoludzkim, film, który – zupełnie niespodziewanie - wywołał ogólnopolską dyskusję, w wyniku której krytycy podzielili się na jego zagorzałych zwolenników oraz nie mniej konsekwentnych przeciwników. Podobnie jak we wcześniejszych filmach, reżyser nie zawahał się przed stawianiem ważnych pytań i szukał na nie odpowiedzi we współczesnym życiu w klimacie wewnętrznego niepokoju. Znakomitą interpretatorką takiej postawy stała się ponownie Maja Komorowska, po raz kolejny grająca główną bohaterkę w filmie Krzysztofa Zanussiego, która otrzymała nagrodę na FPFF w Gdańsku w 1975 roku.
Dwa lata później – w 1976 roku - reżyser kręci Barwy ochronne, jeden z najważniejszych filmów w dziejach kinematografii polskiej, należący do klasyki kina „moralnego niepokoju”, nagrodzony „Złotymi Lwami Gdańskimi” oraz nagrodą dla Zbigniewa Zapasiewicza i I Nagrodą za scenariusz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku w 1977 roku. Film poruszający ważkie kwestie odpowiedzialności moralnej i postaw etycznych w kręgach pracowników naukowych, stał się metaforą PRL-owskiej rzeczywistości, w której liczyły się tylko układy i kompromisy, a sukces odnosili przede wszystkim ludzie cyniczni i pozbawieni skrupułów. Trudno się dziwić, że film ten nie był na rękę politycznym decydentom. Ówczesna władza nie potrafiła jednak znaleźć antidotum na pytania postawione przez reżysera, i chociaż zrobiono wszystko, aby o filmie mówiono i pisano w mediach publicznych jak najmniej (najlepiej negatywnie), a seanse odbywały się o bardzo dziwnych i różnych porach, obejrzało go bardzo wielu Polaków, którym dzieło reżysera dało tak wyczekiwaną chwilę wolności myśli i słowa.
Dekadę lat siedemdziesiątych zamyka Spirala (1978), kolejny film w dorobku Krzysztofa Zanussiego dotykający problemu śmierci i możliwości wyboru czasu odejścia.
Do istotnych zmian w filmografii Krzysztofa Zanussiego dochodzi, podobnie jak w życiu społecznym i politycznym Polski, w latach osiemdziesiątych. Wybór Polaka – Karola Wojtyły na papieża w 1979 roku, narodziny Solidarności w 1980 roku i konsekwencje tego ruchu, burzą niemal wszystko. W 1981 roku reżyser realizuje – chyba po raz pierwszy - film na zamówienie, z udziałem obcego kapitału i na potrzeby zachodniej publiczności. Powstaje film Z dalekiego kraju, historia życia Karola Wojtyły, ukazana przez pryzmat dziejów narodu polskiego, aż do chwili, gdy biskup krakowski, a zarazem profesor KUL został wybrany papieżem. Jednocześnie był to hołd reżysera dla wielkiego Polaka – Jana Pawła II. „Jaki jest ten film? - pytał Andrzej Kołodyński na łamach „Literatury”, i natychmiast odpowiadał – Najkrótsza odpowiedź brzmi ważny. Jest rzeczywiście wydarzeniem i żadne glosy krytyczne tego faktu nie zmienią. Ale Zanussi nie będzie miał łatwego życia, bo zrobił film w gruncie rzeczy polityczny, prowokujący do dyskusji.[...] Zanussi powraca do stylistyki, którą znamy z „Iluminacji”. Fakty miesza z fikcją, kreacyjną wizję łączy z partiami kronikalnymi, ale nie zaciera różnic, jak to robi Wajda w „Człowieku z żelaza”. Filmowy kolaż traci czasem wyrafinowanie zmierzając ku prostemu wykładowi, z drugiej strony pozwala na wiele – nie wymagając estetycznego usprawiedliwienia”.
Stan wojenny zastał reżysera na zachodzie, gdzie zrealizował m.in. filmy telewizyjne Niedostępna (1982), i Sinobrody (1983) oraz kinowy Imperatyw (1982), którego bohater Augustyn, nauczający matematyki na uniwersytecie jest agnostykiem, próbującym odnaleźć sens życia pytając o istnienie Boga. Zdaniem Luigi Bini, autora recenzji zamieszczonej w listopadowym numerze „Letture” z 1983 roku: „Imperatyw” nie jest bajką (z filozoficznym morałem) ale filozoficznym esejem. Nie ma tu śladu napuszonej alegorii, symboliki ani żadnych fantastycznych pomysłów. Zanussi jest katolikiem, wierzy w prawdę absolutną i dlatego proponuje nam podstawowe pytania o sens życia i istnienie Boga. I jak to często dotąd robił – konkluduje Bini – formułuje je zgodnie z zasadami humanistyczno-naukowej wrażliwości, która jest mu – „niedoszłemu fizykowi” – właściwa.”
Reżyser, godząc się z faktem, ze jest uważany za racjonalistę, któremu bliższe jest szkiełko i oko niż romantyczne natchnienie, jest zdania, że jego „rozumowy obraz świata godzi się z myślą o tym, że ponad rodzajem ludzkim jest Ktoś, kto jest Alfą i Omegą, czyli początkiem i końcem, Stwórcą i Sędzią. W tym myśleniu mieści się przekonanie, że dwadzieścia wieków temu miał miejsce akt Wcielenia i nastąpiło Odkupienie. Z perspektywy innych kontynentów nie sposób nie docenić innych dróg i innych sformułowań, które w równie ułomny sposób wskazują na jakąś drogę, która pozwala ludziom pokonać próg samych siebie i przybliżyć się do Tego, który jest. Mam jednak wielką świadomość własnych ograniczeń – pisze dalej Krzysztof Zanussi – Jestem zanurzony w mojej spuściźnie i pole moich poszukiwań nie jest dowolnie wielkie. Dlatego sięgam do świętego Bernarda, Augustyna, Franciszka, świętej Teresy i Jana od Krzyża, a nie do jogi, zen czy islamu, choć tamte oglądam z wielkim respektem i zaciekawieniem. Kilka dni spędzonych przed lat w buddyjskim klasztorze pod Bangkokiem zostawiło we mnie silny ślad, mniejszy wszakże niż długie pobyty w Tyńcu i na Bielanach.”
Kolejny film Rok spokojnego słońca (z 1984 roku), za który Krzysztof Zanussi otrzymał „Złotego Lwa” i nagrodę im. Pasinettiego Związku Włoskich Dziennikarzy Filmowych na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, powstał już w koprodukcji (polsko-niemiecko-amerykańskiej), co stanie się obowiązującą zasadą reżysera podczas kręcenia filmów w latach następnych. Tym razem twórca pokazuje – na przykładzie bohaterki swego filmu - skomplikowane losy wielu Polaków, okaleczonych psychicznie w okresie okupacji hitlerowskiej, którzy nie mogą się odnaleźć w obcej i wrogiej im powojennej rzeczywistości.
Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest... (z 1988 roku), to jeszcze jeden film nawiązujący do wydarzeń II wojny światowej, który opowiada o niej z perspektywy osobistej tragedii urugwajskiego dyplomaty przebywającego wówczas w Polsce.
Lata dziewięćdziesiąte w dorobku Krzysztofa Zanussiego przynoszą przede wszystkim wstrząsającą swym dramatyzmem historię życia ojca Maksymiliana Kolbe, opowiedzianą w filmie Życie za życie (1990) oraz niezwykłe dzieje brata Alberta w Bracie naszego Boga (1997), w oparciu o utwór Karola Wojtyły pod tym samym tytułem. Druga połowa lat dziewięćdziesiątych to Cwał (1996), lekka, przesycona humorem historia właścicielki ziemskiej, która w latach pięćdziesiątych XX wieku próbuje bezskutecznie uprawiać ukochaną jazdę konną; film został nagrodzony Nagrodą Specjalną na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i główną nagrodą na MFF w Tokio (1996).
Począwszy od 1996 roku reżyser pracuje nad cyklem siedmiu nowel telewizyjnych Opowieści weekendowe, z których każda przybliża jeden wybrany aspekt ludzkiej psychiki. Dekadę lat dziewięćdziesiątych zamyka Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową (2000), uznany za najciekawszy polski film na XXV Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
W sierpniu 2004 roku Krzysztof Zanussi rozpoczął zdjęcia do swego najnowszego filmu Persona non grata, łączącego elementy kina psychologicznego, politycznego, sensacji i melodramatu. Ekipa pracować będzie w Warszawie, Moskwie i Urugwaju, ponieważ – jak mówi reżyser – „Ten kraj mnie zachwycił, bo klimatem przypomina Europę z połowy XX wieku. A jego krajobrazy to swoisty raj, symbol harmonii, jaką u kresu życia człowiek odnajduje w sobie i otaczającej go przyrodzie.”
Od 1979 roku – a więc już dwadzieścia pięć lat - Krzysztof Zanussi jest kierownikiem artystycznym zespołu i dyrektorem Studia Filmowego „Tor”, które rozsądnie zarządzane stało się chyba jedynym studiem w Polsce bez długów, a zarazem studiem, które nie narzekając na nadmiar czy brak funduszy, realizuje wszystkie, nawet najbardziej ambitne – a zarazem nie komercyjne - plany. Oczywiście jest to przede wszystkim ogromna zasługa samego reżysera, jego międzynarodowych kontaktów i znajomości, wynikających przede wszystkim z osobistej kultury wyniesionej z domu rodzinnego, a także biegłej znajomości kilku języków obcych, ogromnej erudycji, niekwestionowanej inteligencji, otwartości i śmiałości w podejmowaniu ryzykownych wyzwań i zadań. To Krzysztof Zanussi, Europejczyk w każdym calu – zdaniem Agnieszki Holland – „człowiek o ogromnej intuicji, która pozwala mu trafnie i przenikliwie oceniać ludzi, ich możliwości i perspektywy”, pokazał młodszym kolegom filmowcom jak zdobywać pieniądze na produkcje filmów z pominięciem biednego i niechętnie dofinansowującego kulturę – nie tylko filmową – budżetu państwa polskiego, ułatwił im pierwsze kontakty, nauczył prowadzić rozmowy z producentami, zawierać korzystne umowy, a także dbać o dobrą reklamę i promocję własnych filmów na całym świecie.
Jego wszechstronna i niewyobrażalna aktywność twórcza na różnych płaszczyznach, jest możliwa dzięki ogromnej samodyscyplinie, poczuciu obowiązku i – w przypadku kręcenia filmów – „dzięki stosowanej przez niego technice pracy i stosunkowi do ekipy. Krzysztof Zanussi – według Michała Szczerbica – uświadamia swoim współpracownikom, że całkowicie im ufa i jednocześnie, że są oni, na równi z nim, współodpowiedzialni za film. To sprawia, że czują się oni zobowiązani, docenieni; dają z siebie maksimum.”
Bez wątpienia Krzysztof Zanussi, poza tym że jest człowiekiem sukcesu, jest także człowiekiem zamożnym, nigdy jednak kwestia wysokości honorarium nie była elementem decydującym o powstaniu tego czy innego filmu, o udziale reżysera w jakimś przedsięwzięciu lub w jednym z wielu spotkań z widzami w terenie. I mimo, że jest ich niewyobrażalnie dużo, a terminaż spotkań ma napięty do granic wytrzymałości (z wielomiesięcznym wyprzedzeniem), nigdy nie odmawia udziału i dociera nawet tam gdzie diabeł mówi dobranoc, niosąc ze sobą kaganek oświaty. „Zamożność zobowiązuje – twierdzi sam reżyser – Po to jesteśmy zamożni, żeby coś innym umożliwić”. To z tego powodu wspiera ludzi, instytucje i działania, które uznaje za ciekawe, warte wsparcia tak finansowego jak i moralnego. W Instytucie dla Ociemniałych wybudował własnym sumptem salę do nauki masażu. Organizuje prywatne warsztaty filmowe dla młodych filmowców z Rosji i innych postkomunistycznych krajów. ”W swoim domu w Laskach pod Warszawą przez kilka tygodni wyświetla filmy, wykłada, a także... kupuje krowę którą dwudziestokilkuosobowa grupa zjada w tydzień”. Aby ułatwić kontakt ze sobą, nieustająco meiluje i zamieszcza anonse o warsztatach w prasie ukraińskiej, a następnie z kilkuset zgłoszeń wybiera tych kilkudziesięciu szczęśliwców, którzy – jego zdaniem – rokują nadzieję na przyszłość. Równie otwarty, dostępny dla wszystkich zainteresowanych problematyką filmową, był dom reżysera w Bochotnicy pod Kazimierzem Dolnym, w którym nieustająco pojawiali się młodzi ludzie, pragnący skorzystać z wiedzy i doświadczenia Krzysztofa Zanussiego.
Od 1987 reżyser był członkiem Komitetu Kinematografii. Pracował jako wiceprzewodniczący Rady Programowej Telewizji Polskiej. Jest konsultantem prestiżowej Komisji Pontyfikalnej do Spraw Kultury w Watykanie (choć ze smutkiem stwierdza, ze jego działalność na tym polu nie wpłynęła na zmianę podejścia do tematu wysokich dostojników kościelnych) i członkiem Europejskiej Akademii Filmowej. Wykładał na wielu uczelniach filmowych, m.in. w PWSTiF w Łodzi i w National Film School w Wielkiej Brytanii.
Krzysztof Zanussi pracował także – począwszy od końca lat siedemdziesiątych - jako reżyser wielu sztuk dramatycznych w najbardziej prestiżowych teatrach zagranicznych (w Mediolanie, Palermo, San Miniato, Rzymie, Florencji, Monachium, Neustadt i Bonn) i - o dziwno - znacznie rzadziej w kraju (w Starym Teatrze w Krakowie i Teatrze Nowym w Poznaniu).Wyreżyserował również w latach 1986-1993 – we Włoszech i Szwajcarii - kilka oper, na czele z Królem Rogerem Karola Szymanowskiego. Jest autorem książek: O montażu w filmie amatorskim (1968), Rozmowy o filmie amatorskim (1978) wspomnianej już wcześniej autobiograficznej Pora umierać (1999), a także Między jarmarkiem a salonem (1999). Ostatnio ujrzała światło dzienne najnowsza książka Bigos nie zginie!... w rodzinnej Europie (2003), będąca zapisem rozmowy (wywiadu rzeki) reżysera z Dorotą Maciejewską. Przez sześć i pół roku czytelnicy „Polityki” mogli co tydzień przeczytać felieton Krzysztofa Zanussiego, w którym dzielił się z całą rzeszą anonimowych Polaków swoimi wątpliwościami, smutkami i radościami, jakie przynosiły kolejne dni istnienia III Rzeczypospolitej i poczynania reprezentujących ją polityków, pozwalając spojrzeć – mimo wszystko – z ufnością, w niedaleką przyszłość. Wcześniej jego felietony publikowała „Rzeczypospolita”, „Polska Zbrojna”, a także „Cash” , „Le Monde”, „Corriere della Sera” i „Frankfurte Allgemeiner”, w których udowadniał – nie pierwszy już raz – że radzi sobie znakomicie nie tylko na planie filmowym, czy w trakcie pisania scenariuszy, ale bliskie są mu także krótkie formy literackie, przeznaczone dla znacznie większego grona czytelników.
Obok licznych nagród, jakie otrzymał Krzysztof Zanussi za reżyserię wielu filmów i za scenariusze do nich, jest również laureatem Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a w 1999 roku otrzymał - za wybitne zasługi dla kultury polskiej - Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Liczne i znaczące są też nagrody i wyróżnienia zagraniczne (m.in. francuski Order Kawalera des Arts et Lettres). Jak na razie reżyser otrzymał pięć tytułów doktora honoris causa: Moskiewskiego Instytutu Sztuki Filmowej (WGIK, w 1998), Uniwersytetu Europejskiego w Mińsku (EHU, w 2001), Narodowego Uniwersytetu Sztuki Teatralnej i Filmowej w Bukareszcie (UATC, w 2001), Nowego Uniwersytetu Bułgarskiego w Sofii, najbardziej wpływowej prywatnej wyższej uczelni w Bułgarii (w 2002) oraz w 2004 roku - Państwowego Uniwersytetu Telewizji i Filmu w Sankt Petersburgu. Tytuł doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego jest więc szóstym z rzędu, ale zapewne nie ostatnim.
Ponadto Krzysztof Zanussi został uhonorowany: w 2002 roku, za całokształt twórczości, prestiżową nagrodą im. Ennio Flaiano podczas XXIX Festiwalu Ennio Flaiano w Pescarze we Włoszech oraz za wybitne osiągnięcia dla kultury katolickiej na organizowanym od 1980 roku katolickim festiwalu Meeting w Rimini (również we Włoszech); w 2003 roku uhonorowano go nagrodą im. Roberta Bressona (Premio Bresson) przyznawaną reżyserom, których twórczość służy poszukiwaniu duchowego sensu życia, Złotym Medalem Wartości, najwyższym odznaczeniem Uniwersytetu Katolickiego w Montevideo (Urugwaj), którego pierwszym laureatem był nasz wielki rodak papież Jan Paweł II, a także Mistrzem Mowy Polskiej (obok Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Grażyny Torbickiej), w trzeciej edycji ogólnopolskiego konkursu, którego celem jest promowanie osób mówiących piękną polszczyzną.
Ranga sztuki filmowej i jej wymiar duchowy, postawa moralna Krzysztofa Zanussiego, uznanie międzynarodowe, jego wieloletnia współpraca ze środowiskiem naukowym KUL, udział w sympozjach i sesjach o charakterze interdyscyplinarnym, wykłady i liczne spotkania z młodzieżą akademicką naszego uniwersytetu, a także ożywione kontakty ze społecznością katolicką Lubelszczyzny, przede wszystkim jednak głęboko humanistyczne walory twórczości oraz refleksyjny stosunek do otaczającej go rzeczywistości, w którym znaczące miejsce zajmują wnikliwe rozważania nad problematyką wiary oraz stosunku jednostki (człowieka) do Boga, nie pozostawiają cienia wątpliwości, że reżyser w pełni zasługuje na zaszczytne wyróżnienie jakim jest nadanie mu przez Senat Akademicki tytułu doktora honoris causa Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.