|
Kongres 2000 - wybrane wykłady
Nowy katechizm porzucił augustyńską teorię predestynacji i łaski (która przechowała się u kalwinistów). Nawet stosunek do sakramentów nie wydaje się niezmienny. Czytałem, że w Stanach Zjednoczonych około 50 000 małżeństw katolickich rocznie ulega unieważnieniu, pod różnymi, nieraz wręcz śmiesznymi pretekstami – stąd sugestia, że wiara związana z tym sakramentem nie jest chyba całkiem na serio brana (można by wprawdzie argumentować, że ludzie starający się o unieważnienie katolickiego małżeństwa tym samym jakoś wiarę swoją przyświadczają, że pokazują, iż chcą być z Kościołem w porządku; słabe jest to jednak świadectwo wiary).
4. Następna sprawa przy pytaniu, kto jest chrześcijaninem: kryteria moralne. Z pewnością tradycja europejska w sprawach dobra i zła jest pochodzenia chrześcijańskiego, chociaż niektóre z ważnych reguł moralnych znane były i głoszone w innych, wcześniej żywych wiarach albo w filozoficznych doktrynach. Z dziesięciu przykazań Dekalogu karalne jest dzisiaj w cywilizowanych krajach łamanie trzech. Jest bardzo wielu ludzi, którzy uważają, że te przynajmniej przykazania Dekalogu, które nie odnoszą się wprost do Boga są słuszne i prawdziwe, choć sami nie wierzą w to, by były boskiego pochodzenia. Chociaż więc prawdą jest, że w naszej kulturze chrześcijaństwo było nośnikiem naszych pojęć w sprawach dobra i zła, sama obecność tych reguł we współczesnym świecie nie jest dowodem, że żyjemy nadal w epoce chrześcijańskiej, zarówno dlatego, że podobne reguły są z innych niż chrześcijańska cywilizacji, jak też, że by brać je na serio, nie trzeba już być chrześcijaninem.
(...)
Gdzież więc jesteśmy z naszym pytaniem? Powtarzam: nie wiemy, ilu jest chrześcijan na świecie, i ściśle biorąc, nie możemy tego obliczyć. Wolno nam jednak twierdzić, że chrześcijaństwo istnieje nadal, mimo wszystkich poniesionych strat. Istnieje, bo istnieją ponad wszelką wątpliwość chrześcijanie tego samego ducha, co dawni męczennicy. Dopóki trwają w naszej kulturze, dopóki obecność ich może zawstydzać innych (nie zaś: dopóki pysznią się swoją wyższością, by innych zawstydzać, bo wtedy wiarę swoją wystawiają na wzgardę), dopóki gotowi są dawać świadectwo swojej wierze – dopóty, choćby obojętny tłum wydawał się przemożny, chrześcijaństwo istnieje i nie jest prawdą, że żyjemy w cywilizacji po-chrześcijańskiej. Dalsze jego losy zależą od okoliczności, których przewidzieć nie potrafimy, a które zależą nade wszystko od wiary kapłanów i ich umiejętności przekazywania tej wiary. Rytuały są nieodzowną stroną każdej religii, wiemy też, że mogą długo przetrwać zmierzch wiary – długo, lecz nie bez końca; rytuały opuszczone przez wiarę mogą trwać jako pusta deklaracja czas jakiś, lecz same nie dają świadectwa żywotności chrześcijaństwa; wiara nie musi zakładać wszystkich, historycznie narosłych, dogmatów, potępień i dokładnie wyważonych formuł; wiara nie będzie podtrzymywana siłą państwowego przymusu i kar, to już po prostu inna cywilizacja, nie liczmy na nic innego aniżeli na wiarę samą. Kapłani są odpowiedzialni za jej żywotność; jeśli liczą na siłę, na gromkie potępienia, na groźby, na to, że będą skutecznie podtrzymywać wiarę wiążąc ją z różnymi zabobonami i magią, a tym bardziej z socjalnymi i etnicznymi nienawiściami - przekonają się rychło, że pracują na swoją zgubę.
Całość w „Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości” Towarzystwo Naukowe KUL 2000.
|
|
|