|
Wykład abpa Tadeusza Kondrusiewicza (Moskwa)
HOMO SOVIETICUS W LIBERALIZMIE
Przewielebny Przewodniczący!
Ekscelencje, Bracia w kapłaństwie, Zakonnicy i Zakonnice, Bracia
i Siostry, Panie i Panowie!
Serdecznie witam i pozdrawiam Was wszystkich z dalekiej, lecz
przecież nie obcej Moskwy. Dziękuję Jego Eminencji Księdzu Arcybiskupowi
Józefowi Życińskiemu za kolejne zaproszenie. Poczytuję
to za wielki zaszczyt, że mam wygłosić wykład inauguracyjny na
Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, który jest kontynuacją Sankt-
Petersburskiej Akademii Duchownej. W ostatnich latach umacniają
się kontakty między KUL-em a Seminarium Duchownym
„Maryja-Królowa Apostołów” w mieście nad Newą. Świadczą o tym
tak wykład inauguracyjny Księdza Arcybiskupa Józefa Życińskiego
w Seminarium w 1998 roku, jak i wykład Rektora KUL-u Księdza
Profesora Andrzeja Szostka w 2003 roku podczas uroczystej akademii
z okazji dziesięciolecia Sankt-Petersburgskiej Almae Matris.
Nasi studenci studiują na KUL-u. Ja sam już trzeci raz biorę
udział w forum organizowanym na tej Uczelni.
Kiedy otrzymałem zaproszenie na obecny Kongres, to po przeczytaniu
tematu pomyślałem sobie: „Czego Metropolita Lubelski
chce ode mnie? Czyż na KUL-u zabrakło specjalistów, czy jest to
możliwe, aby biskup z kraju, gdzie przez osiemdziesiąt lat nie był
przygotowany ani jeden kapłan, mógł głosić wykład inauguracyjny
na tak znanej Uczelni”. Władyka Lubelski jednak był nieugięty.
Wtedy pomyślałem sobie, że chodzi mu chyba o to, aby o homo
sovieticus mówił ktoś, kto sam był wychowany w systemie sowieckim
i konsekwentnie, chcąc tego czy nie chcąc, de facto jest zaliczany do
podobnego typu ludzi. Ma rację ks. Józef Tischner, kiedy mówi:
„Czy można płynąć przez rzekę i nie zamoczyć się? Płynęliśmy
wszyscy i każdy czuje się zamoczony. Jeden mniej, drugi więcej”
(ES HS, s. 125).
Kiedy, oczywiście żartując, nazywam kogoś z biskupów lub
księży z byłego ZSSR homo sovieticus, najczęściej udają, że nie rozumieją,
albo nawet lekko się obrażają. Rozumiem to, bo i sam
jestem w ich skórze. Każdy z nas chciałby jak najszybciej pozbyć się
podobnego epitetu. Jednakże, jak pokazuje życie, nie jest to łatwe.
Homo sovieticus tkwi w nas. Czasami nawet my, biskupi byłego bloku
komunistycznego żartobliwie mówimy do siebie nawzajem:
„Товарищ епископ” – „Towarzyszu biskupie”.
Szanowni Państwo! Pokornie przyjmując zaproszenie Najdostojniejszego
Metropolity Lubelskiego, „Towarzysz biskup” z Rosji,
z kraju, gdzie bardzo mocno zakotwiczony jest typ człowieka homo
sovieticus, staje przed Wami, aby podzielić się swymi myślami na temat,
kim jest człowiek określany jako homo sovieticus i jak się odnajduje
w liberalizmie.
I. Homo sovietice, quid dicis de teipso?
Termin homo sovieticus został wprowadzony przez rosyjskiego filozofa
Aleksandra Zinowjewa w 1982 roku w powieści pod tym samym
tytułem (Гомо советикус, Homo sovieticus). Na stronicach tego
dzieła pojawił się nowy „typ żywej istoty”, wychowany w rezultacie
trwającej trzy pokolenia selekcji – homo sovieticus, wytwór eksperymentu
antropologicznego i ideologicznego, istota okaleczona i zdegenerowana
w warunkach braku wolności. To typ człowieka całkowicie
podporządkowany władzy partii, zniewolony intelektualnie,
pozbawiony osobowości i godności ludzkiej (por. ГС).
Podobną problematyką w Polsce zajmował się ks. Józef Tischner,
przede wszystkim w wydanej w 1992 roku książce Etyka solidarności
oraz Homo sovieticus. Dla niego homo sovieticus to człowiek jednowymiarowy,
całkowicie uzależniony od reżimu komunistycznego, instrumentalnie
traktujący sprawy moralności i wiary oraz podstawowe
wartości, będące wyznacznikami istoty człowieczeństwa, jak dobro
i zło, prawda i fałsz, wolność i zniewolenie (por. ES HS).
Homo sovieticus jako nowy typ człowieka uświadamiał sobie absolutną
zależność od środowiska i wykorzystywał ją w swoich celach.
Przyzwyczaił się do życia w ciężkich warunkach i gotów jest
pokonać jeszcze większe trudności. Nie chce żadnych zmian, bo do
końca uświadamia sobie niezachwianość wspólnotowej struktury.
Jest absolutnie poddany władzom, bo dobrze wie, że żaden protest
nie wyjdzie mu na dobre. Jest agresywny wobec wszystkiego, co
jest niestandardowe, bo niesie ono niebezpieczeństwo.
Bohater powieści Warłama Szałamowa Колымские рассказы
(Opowiadania kołymskie), znajdując się w karcerze, kieruje się zasadą
ekonomii wysiłku, bo każdy zbędny ruch jest stratą energii. Dlatego
homo sovieticus, co by nie robił, z reguły robi byle jak i tandetnie
(por. КР).
Homo sovieticus rozumie, że sam w sobie jest niczym. Jego siła
jest w tłumie podobnych mu osób. Tylko w zespole jest osobowością.
Zajmując przygotowaną dla siebie wnękę, przyswaja jej wyłączne
cechy. Przy przejściu do innej komórki hierarchii społecznej
wszystkie cechy jego osobowości ulegają zmianie. Dlatego pojedynczy
homo sovieticus to istota wieloznaczna, płynna, podobna
do kameleona. Nie ma swoich zasad i przekonań, bo właściwie
przeszkadzają mu one w walce o byt i jego dobro osobiste. Kiedy
w roku 1964 rozpocząłem studia na Politechnice w Leningradzie,
to już na pierwszym wykładzie z Historii Partii Komunistycznej
profesor zachwalał jak tylko mógł ówczesnego pierwszego sekretarza
KPZR Nikitę Chruszczowa. Kiedy, dosłownie po kilku dniach,
Chruszczowa zdjęto, ten sam profesor oblewał go błotem.
Z tych samych przyczyn trudno mówić o moralności homo sovieticus.
To tak jakby mówić o moralności ord Dżingiz-Chana. Na przykład
bohater powieści Homo sovieticus rozmyśla o donosach i dochodzi
do wniosku, że jest to najgłębszy przejaw jego osobowości.
Na tej przestrzeni totalnej nieokreśloności najważniejsza rola
przypada ideologii, która formuje światopogląd człowieka. To
właśnie ideologia daje możliwe do przyjęcia wyjaśnienia istniejącego
ustroju i roli w nim indywiduum. Ona nastraja człowieka na
absolutną wartość „my”, wychowując go do tego, by w każdej sytuacji
był gotowy poświęcić się w imię ojczyzny swoim lub cudzym
„ja”, zazwyczaj wybierając to drugie.
Ideologia proponuje człowiekowi cały zestaw standardowych
masek, z których trzeba wybrać jedną, ale w razie potrzeby można
ją zmienić. Jeżeli trzeba pozbawić się takiego człowieka, to wystarczy
zerwać z niego maskę, oskarżając o niezgodność z oficjalnym
statusem. Przedtem byłem człowiekiem – mówi bohater powieści
Homo sovieticus – „lubiącym wypić i z babami poigrać”, a teraz wychodzi,
że jestem pijakiem i rozpustnikiem. Przedtem uważano
mnie za niezdarę, który z wielkim trudem „załatwił” swój problem
mieszkaniowy, teraz wyjaśniło się, że jestem aferzystą i oszustem.
A więc z maską na twarzy homo sovieticus czuje się przyzwoitym
i uczciwym człowiekiem, jak ohydnie by nie postąpił. Ale bez maski
to już zupełnie inna sprawa – staje się przestępcą.
Myślenie homo sovieticus, tak samo jak i jego zachowanie, jest
amorficzne. Jest jednak lepiej przystosowane do życia niż myślenie
„homo sapiens”. Bohater powieści Zinowjewa przekonuje nie sensem
tego, co mówi, lecz potokiem słów.
Najstraszniejszą rzeczą dla homo sovieticus jest wypaść z kolektywu.
Oznacza to utratę oparcia w życiu, które określa cały jego
sens. Bez niego czuje się „chodzącym trupem”. Mimo to kocha ten
system, w którym byle kucharka „może kierować” państwem.
Trzeba brać pod uwagę także i to, że panujący siedemdziesiąt
lat system był systemem wojującego ateizmu, który dokonał moralnej
deprawacji człowieka, pozostawił po sobie duchową pustkę
i jak najbardziej sprzyjał powstaniu rodzaju homo sovieticus atheisticus.
Ten aspekt jest bardzo ważny, bo bez moralnego fundamentu
nie da się mówić o budowaniu nowej przyszłości.
Reżim totalitarny polega na subordynacji i sam tworzy subordynację.
Po jego upadku stare przyzwyczajenia nie znikły same
przez się i w konsekwencji ludzie okazali się nie przygotowani,
a czasem nawet niezdolni do stawianych przez liberalizm wymagań,
na przykład w ekonomii czy polityce, a mianowicie osobistej
odpowiedzialności. Materialne skutki komunistycznej dewastacji
nie są tak ogromne w porównaniu z wewnętrznymi, duchownymi
– zauważa ks. Józef Tischner (por. NWO, s. 165-166). W związku
z tym niezwykle aktualne są słowa Ojca Świętego Jana Pawła II
z encykliki Centesimus annus, że „podstawowy błąd socjalizmu ma
charakter antropologiczny. Rozpatruje on bowiem pojedynczego
człowieka jako element i cząstkę organizmu społecznego, tak że dobro
jednostki zostaje całkowicie podporządkowane działaniu mechanizmu
ekonomiczno-społecznego; z drugiej strony utrzymuje
on, że dobro jednostki można urzeczywistnić nie uwzględniając jej
samodzielnego wyboru i niezależnie od przyjęcia przez nią w sposób
indywidualny i wyłączny odpowiedzialności za dobro czy zło”
(CA 13). Zmarły przed pięciu laty w Moskwie rosyjski filozof Julij
Szrejder, który brał bardzo aktywny udział w odrodzeniu Kościoła
katolickiego w Rosji, twierdził, że w kraju nastąpiła katastrofa antropologiczna,
która odcięła człowieka od Boga, zaburzyła stosunek
do prawdy, zdeformowała stosunki międzyludzkie oraz stosunek
człowieka do społeczeństwa i państwa (por. SiK ChKP, s. 213).
Ujmując rzecz najogólniej, homo sovieticus to zniewolony przez
system komunistyczny klient komunizmu, który żywił się tym, co
komunizm mu oferował, i przez pracę, władzę i przywileje uzależnił
się od niego. Nie oznacza to, że w pewnym momencie homo sovieticus
nie przyczynił się do jego obalenia. Gdy komunizm przestał
zaspakajać jego nadzieje i potrzeby, to on zbuntował się przeciwko
niemu (por. ES HS, s. 125).
Istniejący trzy pokolenia system, który zrodził homo sovieticus,
mimo swego upadku ma możliwości odrodzenia się pod innymi
postaciami. I żadne pieriestrojki, reformy itd. nie są straszne dla
tego wyregulowanego i wypróbowanego systemu. W tym też kryje
się jedna z przyczyn niepowodzenia rosyjskich reform. Zawiedli
także i ludzie, którzy działali nie tak, jak było zaplanowane, ale jak
homines sovietici, z przeświadczeniem: jeżeli sam nie oszukasz, to
ciebie oszukają. Dlatego kto miał możność urwać coś dla siebie,
urwał. Każdy, kto był blisko przywilejów, zabezpieczył je sobie według
utworzonego specjalnie po to prawa. Kto miał możliwość
wbiec lub wdrapać się po schodach hierarchii społecznej, nie
omieszkał tego uczynić.
Wszystko to sprzyjało temu, że miejsce byłej nomenklatury zajęli
zwolennicy „kapitalizmu”. I powstał nowy paradoks: teraz homo
sovieticus wymaga od tych „nowych kapitalistów”, aby zaspokoili
te potrzeby, których nie zdołał zaspokoić były system. Dlatego
homo sovieticus jest podobny do niewolnika, który po wyzwoleniu
z jednej niewoli szuka drugiej, to niejako posttotalitarna forma
„ucieczki od wolności” (por. ES HS, s. 125).
A więc jak było, tak w zasadzie i pozostało. O człowieku sądzi się
przede wszystkim po stołku, na którym siedzi. Stara zasada: „Być
znaczy mieć władzę” pozostaje aktualna. Stanowisko przynosi dochody.
Znane rosyjskie powiedzenie „деньги к деньгам” można
sparafrazować na „должность к должности”, czyli „pieniądze do
pieniędzy” na „stanowisko do stanowiska”. Stanowisko wywołuje
szacunek. Niestety bardzo często o prestiżu zawodowym decyduje
stanowisko, a nie na odwrót.
Inną książkę Zinowjewa Зияющие высоты („Zionące wysokości”),
napisaną w 1975 roku, dzisiaj czyta się jak ultraaktualną
o systemie, w którym są panowie, chcący urwać jak najwięcej, nie
myśląc o skutkach, i w którym brak gospodarzy, którzy by odpowiadali
za wszystkie sprawy.
Ks. Józef Tischner daje bardzo trafną definicję homo sovieticus:
„To ten, którego świadomość jest określona przez byt, w przeciwieństwie do człowieka, który stara się poddać swój byt wolnej
świadomości” (ES HS, s. 128).
Homo sovieticus tak mocno wpisał się w sowiecką i postsowiecką
rzeczywistość, że w języku rosyjskim powstał nawet jeszcze jeden
nowy termin – „совок” (sowok, od wyrażenia „sowiecki człowiek” –
„совчлек”, czyli sowczłek). Charakterystyczne, że słowo „совок”
tłumaczy się na polski jako „szufelka”. Jest w tym coś znamiennego,
bo system posługuje się sowczłekiem jak chce, jak szufelką.
II. Ustrój postsowiecki
Aby lepiej zrozumieć realną sytuację człowieka we współczesnej
Rosji, jak też w innych krajach postkomunistycznych, trzeba zapoznać
się z sytuacją, w jakiej on żyje.
W rezultacie społeczno-politycznych przemian w latach 1991-
1993 w Rosji zaczął się formować nowy ustrój społeczny, który
jeszcze nie ma ogólnie przyjętej nazwy. Najczęściej nazywany jest
postsowietyzmem, który zamienił system sowiecki (sowietyzm),
albo dzikim kapitalizmem. Tworzył się jako hybryda ideologii sowietyzmu,
systemu zachodniego i narodoworosyjskiego fundamentalizmu
(por. Постсоветизм).
Aby scharakteryzować ten „cud” społecznej twórczości, trzeba
mieć chociaż ogólne wyobrażenie o trzech wyżej wspomnianych
jego elementach. Większość Rosjan osobiście doświadczyło sowietyzmu,
do którego obecnie ma bardzo krytyczny stosunek, ale którym,
niestety, większość z nich żyje. Naśladownictwo systemu zachodniego
staje się codziennym zjawiskiem postsowieckiego trybu
życia. Coraz więcej Rosjan chce żyć bogato i beztrosko. Pojawiła się
nowa klasa ludzi o nazwie „новые русские” – „noworuscy”. Co się
tyczy rosyjskiego fundamentalizmu, to jest on tak mocno eksponowany,
że czasami nawet wydaje się, iż żyjemy w średniowieczu.
Sowietyzm. Nim Rosja przeżyła 70 lat, budując imperium sowieckie.
Stał się jednym z najbardziej decydujących elementów
w określeniu typu tworzącej się nowej Rosji. Działa tu prawo społecznej
regeneracji: kiedy burzy się jeden system, ale pozostają
ludzie, którzy go stanowili, kultura i warunki geopolityczne, to powstający
nowy wchłania i odtwarza niektóre ważne cechy starego.
Ironia historii polega na tym, że nawet najmocniejsi oponenci
sowietyzmu to są wczorajsi homines sovietici, którzy wyszli z tego
środowiska i w nim byli wychowani. Oni, volentes nolentes, zachowują
go i podkarmiają.
Naśladownictwo zachodniego stylu życia – zachodni system
społeczny. Z nim związane są takie pojęcia, jak „kapitalizm”, „demokracja”,
„własność i przedsiębiorczość prywatna”, „ekonomia
rynkowa”, „wielopartyjność”, „społeczeństwo obywatelskie”, „pluralizm”
itd. Naśladownictwo zachodniego stylu życia zostało zaszczepione
w Rosji zarówno poprzez twórców postsowietyzmu, jak
też przyjętą przez nich logikę liberalizmu. Wszystko, co było zabronione,
nagle zostało dozwolone, przy dużym tak pozytywnym, jak
i negatywnym wpływie Zachodu. Zarówno Rosja, jak i inne kraje
postkomunistyczne nie były do tego przygotowane. W konsekwencji
zamiast prawdziwego zachodniego stylu życia mamy jego imitację
i masę problemów.
Fundamentalizm, czyli wola niektórych reformatorów reanimowania
pewnych zjawisk przedrewolucyjnej Rosji, wśród których
bardzo często powtarza się hasło: „Самодержавие, православие,
народность” – „Samodzierżawie, prawosławie, naród”. Niestety te
zjawiska nie tyle się odradzają, ile na nowo są odnajdywane. Często
ten fenomen występuje jako swego rodzaju samoobrona przed
negatywnymi skutkami naśladowania zachodniego stylu życia,
liberalizacji, sekularyzacji, konsumpcjonizmu czy globalizacji.
Analiza pokazuje, że współczesna Rosja to niejako symbioza
przede wszystkim sowietyzmu i zachodniego stylu życia z na razie
niewielkim, lecz powoli narastającym wpływem fundamentalizmu.
Mimo woli przypominają się słowa wielkiego rosyjskiego myśliciela
XIX wieku Piotra Czaadajewa, który mówił, że Rosja nie należy
ani do Zachodu, ani do Wschodu i nie ma w niej tradycji ani
jednego, ani drugiego. Rosja to „Востокозапад”, czyli „Wschodo-
Zachód”.
W tym systemie człowiekowi wszelkimi sposobami narzuca się
przede wszystkim zachodnią ideologię w najgorszych jej przejawach,
a mianowicie propagandę przemocy fizycznej, rozpusty,
chciwości, żądzy wzbogacenia się za wszelką cenę, karierowiczostwa,
konsumizmu, skrajnego liberalizmu co do prawa Bożego itd., a także
prawosławie – jako jedyne znamię odrodzenia narodowego.
Mimo wielu wysiłków na rzecz zmiany systemu politycznego,
społecznego i ekonomicznego niestety najczęściej widoczna jest
tylko imitacja – udawanie propagowanych zjawisk, a odłamki sowieckiej
ideologii stwarzają masochistyczną tęsknotę po bezpowrotnie
utraconych zdobyczach sowieckiej epoki. To przede wszystkim
prowadzi do degradacji życia społecznego i duchowego.
III. Homo sovieticus christianus
Trzynaście lat liberalizacji Rosji wyraźnie potwierdziło, że łatwiej
zamienić sierp i młot na krzyż, niżeli rozstać się z sowieckością
myślenia (por. HSCh). Dlatego przyszłość chrześcijaństwa w Rosji
i w innych postkomunistycznych krajach w znacznym stopniu będzie
zależała od tego, na ile uda się wedle zasad Ewangelii wychować
nowego, wolnego i odpowiedzialnego człowieka.
Jeden z rosyjskich duchownych, parafrazując znanego rosyjskiego
pisarza Antona Czechowa, lubi powtarzać: „Trzeba kropla
po kropli wypierać z siebie sowietczika!”. Powstaje pytanie: jak to się
stało, że ze wszystkich rad duchowych dla niego właśnie ta jawi się
jako najbardziej aktualna?
Ci, którzy przyszli do Kościoła jeszcze w czasach sowieckich,
bardzo ostro odczuwali sprzeczność swojej wiary z ideologią komunistyczną.
Natomiast u tych, którzy się ochrzcili, kiedy „było już
można”, ta wrodzona odporność okazała się osłabiona. Nie wszyscy
i nie od razu mogli zrozumieć, że wiara w Boga i konkretnie
chrześcijaństwo to nie tylko jeszcze jeden bardzo ostry zwrot generalnej
polityki państwa, nie kolejna inicjatywa ideologiczna i nawet
nie element folkloru, a coś zupełnie jakościowo innego. Nierzadko
zdarza się, że chrześcijaństwo dla sowieckiego człowieka, dla przysłowiowego
sowka, oznacza jedynie zmianę szyldu i przetasowanie
gotowych ocen wszystkich zjawisk z plusa na minus i na odwrót,
kiedy w rzeczywistości musiałoby oznaczać całkowitą i wewnętrzną
przemianę człowieka.
Przypomina mi się wydarzenie z końca lat osiemdziesiątych XX
wieku. Podczas wizyty Michaiła Gorbaczowa we Francji dziennikarze
spytali go, czy jest wierzący. Odpowiedział: „Nie, ale jestem
ochrzczony”. Po kilku dniach spotkałem znajomego księdza prawosławnego
i spytałem, jak się ma. On na to: „Jestem strasznie
zmęczony. Ci ludzie to nie znają miary. Wczoraj, w niedzielę było
ponad dwieście chrztów! – Dlaczego wszyscy akurat dzisiaj? – zapytałem
ich. A oni: Czy ksiądz nie słyszał, że Gorbaczow kazał się
ochrzcić!”.
W związku z tym wydaje się, że spełniają się słowa rosyjskiej zakonnicy
Marii Skobcowej, wypowiedziane jeszcze w 1936 roku na
emigracji w Paryżu, że mianowicie jest jedna bardzo niebezpieczna
sytuacja: kiedy istnieje dyktatura nie władzy i siły, lecz dyktatura
idei i wiara w lekko realizującą się nieomylność. Jest to najbardziej
niebezpieczne w psychologii sowieckiego człowieka. Jeżeli do Kościoła,
uznawanego i tolerowanego przez władzę, przyjdą nowi
ludzie, wychowani przez tę samą władzę, to przyjdą z tą samą psychologią.
Oznacza to, że na początku będą poznawali chrześcijański
światopogląd, postrzegali problemy, uczestniczyli w nabożeństwach
itd. W pewnym momencie poczują się w pełni uformowanymi
chrześcijanami, w rzeczywistości takimi nie będąc i pozostając
nieprzygotowani do antynomicznego myślenia. Wówczas spytają:
„Jeżeli na to lub inne pytanie istnieje kilka odpowiedzi, to
która z nich jest prawdziwa?” I jeżeli jest jedna, nawet tylko według
ich mniemania prawdziwa, to inne trzeba odrzucić. Na początku będą pytali Kościół o zdanie, ale bardzo szybko sami zaczną
mówić w imieniu Kościoła, przyswajając sobie prymat nieomylności.
Z tego wszystkiego można wywnioskować, że jedna z cech „sowieckiego
chrześcijanina” to niedopuszczalność wszystkiego tego,
co rozmija się z jego własnym wyobrażeniem na temat czystości
wiary. Gdy tylko zobaczy on, że hierarchia nie zgadza się na podobne
czarno-białe widzenie świata, to natychmiast oskarży ją
o herezję. A stąd już prosta droga do nieustannego poszukiwania
wroga. Święta Ruś, podobnie jak i ZSRR, jawi mu się w otoczeniu
wrogów, a najstraszniejszy z nich to oczywiście wróg wewnętrzny.
W rezultacie mamy niestety to, co mamy: Kościół większości tak
zacięcie przeciwstawia się działalności innych konfesji.
Następna charakterystyka sowieckiego chrześcijanina to sprzeciw
i nawet nieakceptacja realnej rzeczywistości. Sowiecki światopogląd
to dążenie – mimo że w swej naturze błędne i skazane na
niepowodzenie – do „świetlanej komunistycznej przyszłości”. Dla
pospolitej części nowych chrześcijan zmieniła się polaryzacja –
z „idealnej sowieckiej przeszłości” podąża się w kierunku przyszłości,
niestety często dalekiej od tej prawdziwej, chrześcijańskiej. Nie
na darmo coraz częściej podejmowane są głosy o kanonizację Grigorija
Rasputina, którego nazywano святым чертом – „świętym
diabłem”. A co oznaczają nie kończące się protesty przeciwko
wprowadzeniu w dowodach osobistych numeru identyfikacyjnego.
Nie daj Boże, jeżeli wypadnie liczba 666 – natychmiast traktuje się
to jako poddanie się władzy antychrysta.
Żyć teraźniejszością dla takiego wierzącego wydaje się bezsensem
z powodu „niepoprawności, błędności lub też niezrozumienia”
tejże teraźniejszości i pogrąża się on w utopijnych marzeniach
powrotu do średniowiecza lub, wychodząc z osobistego optymizmu,
poświęca się dla budowania czegoś majestatycznego, ogromnego,
czyli na nowo wzmaga się idea gigantomanii i imperializmu.
Dlatego przysłowiowy „plac budowy” to jeszcze jedna charakterystyczna
cecha sowieckiego chrześcijanina, który wszystko mierzy
w metrach sześciennych betonu, kiedy kłopoty gospodarcze wypierają troski duchowe i wszyscy się prześcigają w budowaniu nowych,
często okazałych i znajdujących się w centrum miasta świątyń,
nie wypełnianych nawet w największe święta. Podczas nabożeństwa
batiuszka, kiedy śpiewał chór, rozmawiał przez komórkę:
„Cegły? Po ile? ... Nie, to drogo. Ale blachy na dach to wezmę,
arkuszy ze dwadzieścia...”
Bierność w życiu duchowym i społecznym – jeszcze jedno znamię
sowieckiego chrześcijanina. O wszystko musi zatroszczyć się
państwo albo Kościół. Nasze zadanie to tylko w odpowiednim momencie
krytykować, skarżyć się i postępować tak, jak „pop pobłogosławi”.
Stąd wywodzi się rosnąca miłość do władzy, szczególnie
jeżeli władza wykorzystuje chrześcijańską symbolikę. W rocznicę
objęcia władzy przez prezydenta pewien człowiek pod Kremlem
czytał wiersz: „Sławmy Rosję, Prezydenta i Chrystusa”.
Do Chrystusa, w rzeczywistości, sprawa dochodzi w ostatniej
kolejności. Zamiast Ewangelii rozpowszechnia się i czyta przeróżne
okołocerkiewne broszury, często skierowane przeciwko innym
konfesjom i religiom, w tym nowy antykatolicki katechizm, wydany
w 2003 roku.
Za ludem nie pozostaje w tyle i władza, na pokaz uczestnicząca
w nabożeństwach, często nie wiedząc, jak się przeżegnać, wieszająca
w swych gabinetach obrazy świętych lub umieszczająca na
ulicach miast pobożne hasła, jak na przykład we Władywostoku,
pozostawionym w zimie bez ogrzewania i wody, plakat: „Chryste,
wspomóż Władywostok!”. Podobny problem podjęła 26 kwietnia
2004 roku gazeta „Московский комсомолец” („Moskiewski komsomolec”),
publikując artykuł pod tytułem „Zniweczenie wiary”
o świętowaniu Paschy w Moskwie. Gazeta pisze, że rewolucja lat
1989-1991 była bezideowa. Odrzuciła ideę komunistyczną, proponując
w zamian nie nową ideę, lecz materializm, tylko już w innym
wydaniu. Zarozumiali, młodzi i dobrze wyglądający reformatorzy
mówili: „Przyszliśmy dać wam kiełbasę, której nie było za czasów
sowieckich!” Potem chwycili świece i pobiegli do cerkwi, gdzie już
czekały na nich kamery telewizyjne, i na Wielkanoc pozdrawiali
poddanych z okazji… Bożego Narodzenia (por. МК, s. 7).
Nie można nie wspomnieć tu o jeszcze jednym rodzaju sowietyzmu
– sowieckim liberalizującym się chrześcijaństwie inteligenckim,
które ma pokusę przeciwstawić się temu „nieprawidłowemu”
światu, nauczaniu Kościoła i hierarchii.
Taki liberalny inteligent, pozbawiony marksizmu, rozpoczyna
poszukiwania nowych ideałów w kierunku „świętości bez Chrystusa”,
często pogańskiej. Nie przyjmuje tradycyjnych chrześcijańskich
wartości i narzuca społeczeństwu tezę o nieuniknionym totalnym
przeciwstawianiu się światów wiary i niewiary. Umierając
z pragnienia, idzie pod wodospadem i nie słyszy jego szumu.
Oczywiście żadną miarą nie mam na myśli rosyjskiej inteligencji
chrześcijańskiej z prawdziwego zdarzenia, która jest nadzieją Kościoła.
Mówiąc o homo sovieticus christianus, trzeba mieć na uwadze
wszystkie konfesje, bo żadna ze współczesnych chrześcijańskich
społeczności nie jest wolna od sowietyzmu. Praktyka ostatnich
trzynastu lat wolności religijnej pokazuje, jak trudno odzwyczaić
się człowiekowi od nawyków sowieckiego człowieka, tym bardziej
w postępującym liberalizmie, kiedy coraz mocniej odczuwa się
wpływ zachodniego zliberalizowanego modelu życia i kiedy wartościom
chrześcijańskim przeciwstawiają się zasady liberalnej demokracji.
Po konfrontacji chrześcijaństwa z komunizmem i ateizmem
następuje konfrontacja z liberalizmem. To, co było utajone, wyszło
na jaw. Przeciwnik się zmienił i często jest on wybierany dowolnie
przez człowieka.
Z jednej strony człowiek szuka prawd objawionych, zaciekawiony
jest nauką Kościoła, podziwia nauczanie i działanie hierarchii,
a z drugiej – woli, aby Bóg ze swoimi wymaganiami pozostał
w Kościele i nie przeszkadzał mu w jego życiu. Aborcja w Rosji od
dawien dawna jest zalegalizowana i osiąga niewyobrażalne rozmiary
– oficjalnie do czterech, a nieoficjalnie do siedmiu milionów
rocznie, co stanowi od 3-5% ludności kraju. Aż 7% młodych małżeństw rozwodzi się. A wszystko to się dzieje w imię fałszywie rozumianej
wolności. W związku z tym, czy po upadku totalitaryzmu,
kiedy zapominano o bliźnim, dzisiaj w liberalizmie znowu na
nowo nie powraca pytanie: „Kto jest moim bliźnim? Czy jest nim
naprawdę na przykład nienarodzone dziecko?”
Mimo gigantycznych wysiłków Kościołów chrześcijańskich i innych
religii kraj coraz mocniej pogrąża się w moralnym błocie.
Tylko 5-7% ludzi regularnie uczestniczy w nabożeństwach. Na
porządku dziennym są takie zjawiska jak: rozwój korupcji, wzrost
przestępczości, plaga alkoholizmu i narkomanii, zabijanie życia
nienarodzonego i kryzys rodziny, rosnący nacjonalizm, społeczna
niesprawiedliwość, poczucie zagubienia, utrata nadziei, pesymizm,
nostalgia za przeszłością itd.
Przy takiej, wręcz tragicznej, sytuacji społeczeństwa rośnie tendencja
do wypychania religii z życia społecznego ku prywatnemu,
a także przyjmowanie przez większość parlamentarną, w sposób
demokratyczny, ustaw sprzecznych z prawem Bożym.
Wciąż istnieje poczucie uległości sowczłeka wobec władzy. W ubiegłym
roku w Rzymie na Uniwersytecie Laterańskim odbyło się
sympozjum „Kościół i Uniwersytet w Europie”, w którym brały
udział delegacje z wielu krajów byłego ZSRR. Spotkałem znajomego
księdza, kierownika delegacji, który był po prostu zdruzgotany.
„Co się stało?” – spytałem. „Chciałem zebrać całą grupę, porozmawiać
i podyskutować o podejmowanych na sympozjum problemach.
Wyznaczyłem godzinę. Nikt nie przyszedł. Kiedy nazajutrz
spytałem, dlaczego, opowiedzieli, że akurat na tę samą godzinę
wyznaczył spotkanie wyznaniowiec, który był członkiem delegacji”.
Nadal bardzo trudną sprawą pozostaje wychowanie wiernych
w duchu sensus Ecclesiae. Ludzie, przyzwyczajeni, że ktoś ma
wszystko za nich załatwić, bardzo często kontynuują taki sposób
myślenia i postępowania; ktoś – to znaczy ksiądz, siostra zakonna
czy Kościół w ogóle, o którym ma się mniemanie, że jest bogaty
i wszystko może.
Słusznie zauważa Ojciec Święty Jan Paweł II, że „odrzucenie
w Europie totalitarnego systemu politycznego, opartego na ateistycznej
doktrynie marksizmu i leninizmu, nie jest w stanie zaradzić
dramatom, których był on przyczyną przez trzy czwarte stulecia.
Wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zetknęli się z tym systemem,
stali się jego ofiarami: zarówno ludzie odpowiedzialni za jego
wprowadzenie i zwolennicy, jak i jego najbardziej nieugięci przeciwnicy.
Ci, którzy dla komunistycznej utopii poświęcili swoje rodziny,
swoje siły i osobistą godność, zaczynają teraz zdawać sobie
sprawę z tego, że kłamstwo, w które zostali wciągnięci, bardzo głęboko
zraniło naturę ludzką. Inni odzyskują wolność, do której nie
byli przygotowani, a możliwość korzystania z niej jest tylko teoretyczna,
żyją bowiem w nieustabilizowanej sytuacji politycznej,
społecznej i ekonomicznej, pośród chaosu w dziedzinie kultury
oraz budzących się krwawych antagonizmów narodowościowych”
(EZCh, s. 186).
IV. Quo vadis, homo sovietice christiane?
Czego mamy oczekiwać w przyszłości? Dokąd idziesz, sowiecki
chrześcijaninie? Jaka będzie twoja przyszłość? Jak prowadzić duszpasterstwo
w istniejących warunkach, przesiąkniętych duchem
i praktyką homo sovieticus, w warunkach, kiedy ludzie zbyt szybko
zapominają o jeszcze niedalekiej i bardzo surowej przeszłości, fascynują
się zachodnim dobrobytem i panującym tam liberalizmem,
także w dziedzinie moralnej, i żyją tak, jakby Bóg nie istniał? Takie
i podobne pytanie stawia sobie niejeden myślący człowiek. „Jeżeli
Boga nie ma, to wszystko dozwolone” – mówi Fiodor Dostojewski
(por. ХКЕ, I, s. 135). Bez Boga nie ma absolutnych kryteriów dobra
i zła. Bez wieczności traci wartość życie ludzkiej istoty, dla którego
zachowania człowiek jest zdolny na każdą podłość.
W takim społeczeństwie i w takiej atmosferze musi działać Kościół,
aby kontynuować swoją misję w zetknięciu ze spadkiem byłego reżimu. Z jednej strony zadania, które stoją przed Nim,
i nadzieja, którą się w Nim pokłada, są tak wielkie, że naprawdę
można polegać tylko na Bogu. Z drugiej zaś strony członkowie
Kościoła to wychowankowie totalitaryzmu i posttotalitaryzmu,
homines sovietici, i dlatego nie są wolni od jego dziedzictwa.
Dla spełnienia tej misji Kościół musi przede wszystkim powracać
do źródeł, czyli Ewangelii. Musi stale się oczyszczać i niestrudzenie
głosić prawdę. Idąc za myślą znanego rosyjskiego filozofa
i publicysty XIX-XX wieku, Nikołaja Bierdiajewa, którego nazywano
niewolnikiem wolności, trzeba powiedzieć, że ze skutkami
totalitaryzmu nie da się walczyć za pomocą sceptycznej formalnej
wolności, lecz tylko prawdą (por. Гудок).
W drodze ku demokracji w społeczeństwie musi dokonać się
przemiana od narzuconego przez system totalitarny monologu do
dialogu. Kościół ma w tym pomóc społeczeństwu. W bezpośrednim
dialogu z bliźnimi musimy być mężni, aby uświadomić sobie
naszą niedoskonałość i do końca wysłuchać ich racje, pamiętając,
że monopol na prawdę ma tylko Bóg, któremu w końcu trzeba
zaufać. „Nie bójcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Otwórzcie
granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie
dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus
wie, co nosi w swym wnętrzu człowiek. On jeden wie” (МоЗ, s. 26)
– to wołanie Jana Pawła II jest wciąż aktualne.
Dlatego, wracając do przedstawionej wyżej rady, sowczłeka trzeba
nie tylko wypierać, ale przede wszystkim trzeba zająć się jego
wychowaniem i duszpasterstwem, bo jego wiara często znajduje się
na rozdrożach.
Samo przez się nic się nie zmieni. Nie wystarczy budować na
każdym skrzyżowaniu kościoły, nie wystarczy ogłosić wolność religii,
nie wystarczy telewizyjna transmisja nabożeństw, nie wystarczy
udział władz państwowych w nich, nie wystarczy obecność świętych
obrazów w gabinetach możnych tego świata czy krzyży na
złotych łańcuszkach, jako krzyku mody, na szyi tych, którzy najczęściej
nie umieją się przeżegnać, nie wystarczy ...
Pod koniec lat osiemdziesiątych minionego już XX wieku, kiedy
powszechnie mówiło się, że zainicjowana przez Michaiła Gorbaczowa
pierestrojka załamała się i buksuje, litewski kardynał Vincentas
Sladkevičius w Ostrej Bramie w Wilnie powiedział: „Ona nie pójdzie
naprzód, póki nie będzie przestrojony, czyli zmieniony na nowo,
sam człowiek”.
Dlatego potrzebna jest przede wszystkim solidna i systematyczna
praca duszpasterska, poczynając od inicjacji chrześcijańskiej,
i stała katechizacja. Trzeba powracać do świadectwa męczenników
i prostych ludzi, którzy bez kapłanów, kościołów, prasy religijnej
i w warunkach ciągłego prześladowania, na pacierzu, różańcu
i pobożności ludowej zdołali nie tylko zachować wiarę, ale
i przekazać ją młodemu pokoleniu.
Znacznie łatwiej jest zmienić ustrój społeczny, nazwy miast, ulic
i placów, zburzyć pomniki byłych liderów komunistycznych, ogłosić
demokrację itd., lecz niezmiernie trudniej jest wychować nowego
człowieka, tym bardziej w naszych czasach, kiedy w epoce postępującego
gwałtownie liberalizmu wychowywać go trzeba i pomagać
mu wyrastać nie tylko z pieluszek, ale też i z panującego klimatu
typu homo sovieticus.
Tu powstaje podstawowe pytanie: Jak dotrzeć z Dobrą Nowiną
do takiego człowieka? Co uczynić, aby przechodząc pod wodospadem,
usłyszał jego szum i nie umierał z pragnienia? Praktyka pokazuje,
że najpierw trzeba dobrze mu się przyjrzeć, poznać, kim
jest, jak myśli, jak przeżywa swoje człowieczeństwo, czym żyje,
i koniecznie powstrzymać się od potępiania. Nie da się zrozumieć
kogoś, u kogo nie chce się dostrzec żadnego dobra. A w każdym
człowieku, nawet w homo sovieticus, to dobro tkwi. Nie jest sprawą
przypadku, że i w ZSRR znaleźli się ludzie wielkiego autorytetu
moralnego, jak filozof Aleksiej Łosiew, fizycy Piotr Kapica i Andriej
Sacharow (który, stając się narzędziem komunizmu, przeżył
wielki dramat osobisty), kompozytor Alfred Schnitke, pisarz
Aleksander Sołżenicyn, historyk Dmitrij Lichacziow, obrońca praw
człowieka Sergiej Kowalow, filolodzy Jurij Łotman czy Siergiej
Awierincew – członek Papieskiej Akademii Nauk Społecznych –
i wielu innych. Trzeba pamiętać i o tym, że system sowiecki też
zrodził serię animowanych filmów dla dzieci, w których dominuje
dobro i moralność, co niejednokrotnie podkreślał Papież.
Dostrzegając dobro w człowieku, można będzie dotrzeć także
do współczesnego homo sovieticus, i to dotrzeć z Ewangelią, która
jest tym wodospadem, pod którym przechodzi współczesny człowiek,
nie słysząc jego szumu i umierając z pragnienia. Jego szum –
to Kazanie na Górze, to te Boże paradoksy, które ogłaszają błogosławionymi
biednych i cierpiących dla sprawiedliwości (por. Mt 5,
1-12) (por. ХКЕ, II, s. 178).
Kościół musi uczyć prawdy o wolności, aby nie przekształciła się
w swawolę, bo wolność potrzebuje żywego zmysłu odpowiedzialności
i szczerego wzajemnego szacunku – jak mówił Papież podczas
swojej wizyty na Litwie jeszcze w 1993 roku (por. ЭЛ, s. 3). My
mówimy „nie” dla totalitaryzmu, ale wolność, która realizuje się
tylko w ramach „nie”, przekształca się w niemożność powiedzenia
„tak”, to znaczy w niemożność kochania, co wyraża się w osłabieniu
poczucia grzechu i tej łatwości, z jaką staramy się usprawiedliwiać
nasze niemoralne zachowanie – reflektuje Stanisław Grygiel
(por. ХКЕ, I, s. 161).
Religia w Rosji, jak zresztą i w innych krajach postkomunistycznych,
obecnie nie jest miejscem konfrontacji z państwowym
ateizmem i komunizmem, lecz miejscem spotkania ze społeczeństwem,
wychowanym w duchu homo sovieticus i próbującym, może
nieudolnie, ale jednak budować demokrację, w poddanym procesom
liberalizacji i sekularyzacji społeczeństwie. Filozof Leszek Kołakowski
pisał o znamiennym paradoksie, że demokracja potrzebuje
religii, aby pamiętać o swych zasadach, ale jednocześnie niszczy
religię jako źródło swojej inspiracji (por. ХКЕ, I, s. 93).
Wszystko będzie zależało od odpowiedniej duszpasterskiej strategii
Kościoła i jego działalności, która mogłaby wykorzystywać oczyszczający
wpływ sekularyzacji, nie pozwalając przy tym jej zwyciężyć.
Kościoły Zachodu w tym procesie muszą pomóc Kościołom
Wschodu nie popełniać tych błędów, przez które same przeszły.
„Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37).
W historii Kościoła już były podobne doświadczenia. Na początku
IV wieku Imperium Rzymskie z prześladowcy chrześcijaństwa
przekształciło się w jego protektora i Kościół przeżył „wielki
najazd”, jeżeli tak można się wyrazić, wczorajszych pogan, których
obraz myślenia był bardzo daleki od chrześcijańskiego. Wówczas
Kościół sprostał tak wielkiemu zadaniu.
Chrystus, żyjący w swoim Kościele, jest naszą nadzieją – uczy
Ojciec Święty Jan Paweł II w Adhortacji apostolskiej Ecclesia in
Europa (por. EIE 6). Musimy zawierzyć Mu wszyscy, chrześcijanie
Wschodu i Zachodu – jako dwa płuca Europy. Musimy zawierzyć –
i ci stanowiący Unię Europejską, i ci znajdujący się, jak myślę do
czasu, poza jej granicami. Musimy zawierzyć i być prawdziwymi
narzędziami w rękach Bożej Opatrzności.
Mimo wszelkich przeciwności musimy pamiętać o chrześcijańskich
korzeniach naszego kontynentu, również i w tej jego części,
która przeżyła trzy pokolenia ateizacji i sowietyzacji. Musimy pamiętać
i o tym, że drzewo bez korzeni uschnie, i budować swoją
przyszłość na fundamentach Ewangelii.
Rosja i kraje postkomunistyczne, podobnie jak i cała Europa,
potrzebują wymiaru religijnego i powinny poddać się działaniu
Boga, aby być „nowymi” (por. EIE 116), bo stare nie wróci, a nowe
musi się narodzić. Trzeba wielkiego wysiłku, aby wolny człowiek
mógł samodzielnie budować własne życie, zgodnie z własnym
zamysłem, który nie wyklucza przyjęcia Ewangelii. Odnowa życia
religijnego przyjdzie przez głębsze zrozumienie tajemnicy Chrystusa
i Jego Ewangelii. Tylko wtedy z sowieckiej spuścizny może
wyjść coś dobrego, zgodnie z tym, co powiedziano w Księdze Hioba,
że nawet „drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wyrasta,
świeży pęd nie obumrze” (Hi 14, 7).
Dziękuję za uwagę „Towarzyszowi Władyce”.
Wykorzystana literatura i zastosowane skróty
J a n P a w e ł II: Adhortacja apostolska Ecclesia in Europa. (EIE)
J a n P a w e ł II: Encyklika Centesimus annus. (CA)
И о а н н П а в е л II: Мысли о земном, Москва 1992. (МоЗ)
Христианство и культура в Европе, I, Москва 1992. (ХКЕ I)
Христианство и культура в Европе, II, Москва 1992. (ХКЕ II)
Д е с н и ц к и й А.: Homo Sovieticus Christianus, „Киевская Русь”, № 16,
www.kiev-orthodox.org (HSCh)
Г о х м а н М.: Homo soveticus в XXI веке, „Московские новости”, № 36, 16
сентября 2003 г. (HSXXI)
И л ь х а м о в А., П о г р е б о в И.: Запад есть Запад. А Восток? Что
стоит за крушением империи?, „Век XX и мир”, 1992, № 4.
Sacrum i Kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości, Lublin: TN KUL 2000.
(SiK ChKP)
Ш а л а м о в В.: Колымские рассказы, [w:] Собрание сочинений, I, Москва
1998. (КР)
T i s c h n e r J.: Etyka solidarności oraz Homo sovieticus, Kraków: Znak 1992.
(ES HS)
W e i g e l G.: A new wordly order, Washington 1992. (NWO)
З и н о в ь е в А.: Гомо советикус, Москва 1991. (ГС)
З и н о в ь е в А..: ПОСТСОВЕТИЗМ (Современная Россия глазами мыслит
еля и художника), „Завтра”, № 5 (428), 29 января 2002 г. (Постсове-
тизм)
З и н о в ь е в А.: Зияющие высоты, 1975 (www.zinoviev.ru).
„Эхо Литвы”, № 173 (15059), 7 сентября 1993 г. (ЭЛ)
„Гудок”, 31 марта 2004 г. (Гудок)
„Московский комсомолец”, 26 апреля 2004 г. (МК)
|
|
|