|
O rodzajach nihilizmu i lęku przed wolnością – dyskusja panelowa
Wolność, praworządność, nihilizm - trójczłonowy temat dyskusji i tak najwięcej uwagi skupił wokół pojęcia nihilizmu.
Prof. Tadeusz Sławek nakreślił obraz współczesnego człowieka jako zdesperowanego, prowadzącego życie w cichej rozpaczy. - Stan życia publicznego prowadzi do desperacji, w której się znajdujemy. Stan ten sprzeniewierza się wolności i praworządności. Człowiek zdesperowany zdradza daną mu dyspozycję do mądrości, staje się ogłupiały – tłumaczył. Stwierdził, że prawo to obecnie „zespół zasad, przy pomocy których ludzie dochodzą do korzyści, środek do powiększania ja”. - Obecnie mamy nie tyle sytuację praworządności, co prawonierządności – stwierdził. - Zgłoszę tezę paradoksalną: jesteśmy zbyt mało nihilistyczni jako ludzie, w rozumieniu nihilizmu jako głębokiego przeżycia tragiczności ludzkiego życia, zetknięcia się z tym, co mnie przekracza. A zbyt wiele w nas nihilizmu pospolitego – dodał.
Różne rodzaje nihilizmu wymienił także Jerzy Sosnowski. Oprócz „nihilizmu melancholijnego” (człowiek nie jest pewien czy żyć, czy nie żyć, tym samym pustoszy życie) mówił o przypadłościach nękających politykę. Według niego są trzy rodzaje nihilizmu interesownego. Pierwszy to „cynizm z bramy” – jego wyznawca chętnie pogada o wartościach, niesprawiedliwości lub społecznej wrażliwości, ale robi swoje i bierze pieniądze do swojej kieszeni, wyjaśniał mówca. Drugi to „kochajmysizm” z gazety, odwołujący się do „Pana Tadeusza”, tylko że – zauważył - źródłem zgody powinna być większa sprawa, a nie jak tutaj, zmierzanie do tego, by uznać wartości jako sferę, która utrudnia lubienie się, niezależnie, kto skąd przyszedł. I po trzecie „makiawelizm bazaru” – jeśli cel naszych wysiłków jest konkretny, to można użyć każdego środka. - W efekcie - zauważył Jerzy Sosnowski - nihilizm wydrąża także antywartości z ich mocy, tracimy miarę w sporach, w tym co do siebie mówimy.
Roman Kluska źródło nihilizmu umiejscowił w realiach życia gospodarczego. - Przedwojenny kodeks handlowy był zrozumiały, prawo celne precyzyjnie mówiło, co wolno, a czego nie – mówił. - Rynek był jedynym weryfikatorem. Było jedynie kilka aktów prawnych. A wszystko pozostałe, to inwencja, pracowitość, lepszy zespół pracowników – tłumaczył. Zauważył, że kiedy od połowy lat 90. zaczęła się „produkcja” ogromnej ilości prawa coraz mniej precyzyjnego, doszła do głosu jego „interpretacja”. - Jest tak wiele absurdalnie uregulowanych rzeczy, że pozostaje albo nic nie robić, albo walczyć, albo robić swoje i na prawo nie patrzeć, lub wejść w układy, prezenty i grzeczności. Nie możemy mówić o wolności gospodarczej, a o powszechnym zniewoleniu przez ustawodawcę – stwierdził.
A lęk przed wolnością? Wspomniał o nim prof. Andrzej Zoll. Jego zdaniem lęk przed wolnością stał się większy niż lęk przed przemocą, a wiele osób wręcz domaga się przemocy, silnej władzy konsekwentnej, niedopuszczania do zbyt liberalnego sposobu stosowania władzy. - Ile mogę oddać odpowiedzialności, bym był jeszcze wolnym człowiekiem posiadającym godność? – zastanawiał się. I przypomniał – z pewnością nie tylko z zawodowego obowiązku, że prawo także potrzebne, bo absolutyzując wolność traci się ją.
|
|
|