Europa wspólnych wartości: Chrześcijańskie inspiracje w budowaniu zjednoczonej Europy
Kongres 2000 - wybrane wykłady

Nawet jeśli oglądając działające w Polsce publiczne i prywatne telewizje bliższy bywam owemu drugiemu rozpoznaniu (może za wyjątkiem odmiennej, raczej pozytywnej oceny dość poczciwej polskiej telenoweli "Klan"), to jednak nie mogę nie zwrócić uwagi na radykalizm i kompletną rozłączność obu obrazów odnoszących się przecież do tego samego zjawiska. Oba spostrzeżenia, sposób ich formułowania, łączy w zasadzie tylko jedno - patos ofiary, figura stylistyczna łatwa do nadużycia i często dzisiaj nadużywana. Czyżbyśmy zatem rzeczywiście wszyscy byli ofiarami liberalnej demokracji i budujących ją narodów? Czyżbyśmy nie byli w stanie myśleć o własnym świecie i własnej wspólnocie inaczej niż jako o źródle zagrożenia?
Istnieje dzisiaj pewne rozumienie, a może raczej przeżywanie, liberalizmu jako poczucia nieustannego zagrożenia ze strony czyhających wszędzie fundamentalistów. Istnieje także dość symetryczne rozumienie, a jeszcze bardziej przeżywanie, chrześcijaństwa jako nieustannej represji i zagrożenia ze strony liberalnego świata i jego instytucji. Oba te poczucia zagrożenia, konstytuujące dość symetryczne wspólnoty strachu, nie są wyłącznie tworem nazbyt wra- żliwych neurotyków. One rzeczywiście mają się czym żywić. Naprawdę istnieją - zawsze w końcu istniały, a przecież liberalny świat obiecywał nam, że poradzi sobie bez utopii - realne akty i deklaracje nietolerancji, przypadki odrzucania różnorodności, przejawy braku wrażliwości na czyjeś traumy i lęki. Te akty i deklaracje mogą istotnie przerażać współczesnych liberałów.
Są to często, dodajmy gwoli sprawiedliwości - nie po to, aby je usprawiedliwiać, ale aby zrozumieć je w pewnym logicznym porządku następstw - akty nietolerancji nowego typu, najczęściej nie tradycyjne, ale "reakcyjne", same rodzące się już z poczucia zagrożenia, z pewnej traumy. Pamiętajmy, że dzisiejszy wzorcowy demon polskiego antysemityzmu - Kazimierz Świtoń - zaczynał swoje zaangażowanie polityczne od udziału w 1978 roku w głodówce w kościele Świętego Marcina. Była to głodówka w obronie aresztowanych działaczy KOR-u. Organizował ją Bohdan Cywiński, brali w niej udział m.in. Ozjasz Szechter i Barbara Toruńczyk. Trzeba było zarówno pewnego potencjału osobistej słabości samego Świtonia (większość z nas w pewnych sytuacjach zbyt chętnie akceptuje wygodną dla siebie pozycję ofiary), jak też traumatycznych przeżyć związanych z patologiami polskiej polityki i polskiego liberalizmu, aby Kazimierz Świtoń przebył swoją długą drogę z kościoła św. Marcina na oświęcimskie Żwirowisko, gdzie znalazł się pod troskliwą opieką byłego esbeka antysemity.

ciąg dalszy