Europa wspólnych wartości: Chrześcijańskie inspiracje w budowaniu zjednoczonej Europy
Wykład prof. Krzysztofa Zanussiego przygotowany na uroczystość wręczenia doktoratu honoris causa KUL.


EUROPA DUCHA W KULTURZE INSPIROWANEJ EWANGELIĄ

Chciałbym snuć rozważania o Europie ducha, a tymczasem już samo pojęcie Europy budzi wątpliwości. O jakiej Europie myślimy? Czy tej starożytnej, zakorzenionej w antyku, czy nowożytnej, przeoranej najazdem barbarzyńców i upadkiem cesarstwa? A może obu cesarstw – tego nad Tybrem i tego nad Bosforem?
Europie przypisuje się pewną osobliwość, nie znaną wcześniej w historii – osobliwość w postaci cywilizacyjnego przyśpieszenia. Wszystkie inne znane nam cywilizacje rozwijały się w powolnym rytmie, przyswajając sobie powoli kolejne wynalazki. Tak było z cywilizacją egipską i indyjską, chińską i przedkolumbijską na terenie Meksyku czy Peru. Jedynie cywilizacja Europy wytworzyła to zawrotne przyśpieszenie, które my czujemy dzisiaj jak wiatr w uszach. Świat, w którym kolejne pokolenia żyją w warunkach tak odmiennych, że nie są w stanie rozpoznawać rzeczywistości ojców, nie wspominając już tego, w czym żyli ich dziadkowie. Świat, w którym w przeciągu stulecia setki razy zwiększa się zużycie energii na głowę mieszkańca, a przeciętny szaraczek dysponuje możliwościami, o których nie mogli marzyć sto lat wcześniej nawet najmożniejsi tego świata – od dyliżansu, który stanowił szczyt luksusu w połowie XIX wieku, do odrzutowego samolotu, którym teraz można pokonać w godzinę dystans, jaki nasi pradziadowie przemierzali całe miesiące, a czasem nawet lata. Z okien samolotu szczyty Alp wyglądają jak niewielkie kopki śniegu. Hannibal i jego słonie pokonywali je z mozołem, bo nikt nie przygotował dla nich dróg, wiaduktów i tuneli. Ja zaś dzisiaj, w XXI wieku, pokonuję je w ciągu godziny, jeżeli lecę samolotem, a jeśli jadę samochodem czy pociągiem, w ciągu zaledwie kilku godzin mogę znaleźć się po drugiej stronie Alp.
To prawda, że żadna inna z cywilizacji świata nie wyzwoliła podobnego przyśpieszenia. Czy możemy twierdzić, że jesteśmy jakimś wyjątkiem w historii? Dla zachowania pozorów skromności dopuszczamy myśl, że może nie wiemy o jakimś brakującym ogniwie w historii świata. Może kiedyś mieszkańcy Atlantydy byli jeszcze osobliwszym fenomenem, ale żadna pamięć o nich nie przetrwała, nie możemy więc na razie się porównać. Z braku porównania bez wątpienia jesteśmy cywilizacją najwspanialszą, jaką ludzkość wytworzyła w swej historii.
Z tego, że jesteśmy najwspanialsi, nie wynika jeszcze rozpoznanie, z czego wzięła się nasza wspaniałość. Istnieje dość powszechne przekonanie, że odmiennie od cywilizacji starożytnego Babilonu, Chin czy Indii cywilizacja Europy zdołała wyzwolić w człowieku szczególny potencjał twórczy. Już sama retoryka kojarzy wyzwolenie potencjału z pojęciem „wolność”. Europa zgotowała w swej cywilizacji wolność, jakiej nie proponowała żadna z cywilizacyjnych konkurencji. Europa postawiła na twórczy rozwój jednostki, dając jej prawo kwestionowania wszelkich autorytetów, pozwalając jej na odwołanie się do doświadczenia, które zrównuje wszystkich w obliczu nagiego faktu. Żaden dogmat ani żadna władza nie może podważyć faktów dostępnych w doświadczeniu. Jednostka, która zechce realizować swoją wolność, ma szansę podeprzeć się empirią i zakwestionować wszystko, czego empiria nie potwierdza.
Świadectwo historyków odnosi wolność jednostki do religijnego korzenia, który zwykło się u nas nazywać judeochrześcijańskim, jako że mądrość Nowego Zakonu wyrasta ze Starego i trudno patrzeć na nie w oderwaniu. (We „wschodnim płucu” Europy przyrostek „judeo”, który tutaj poprzedza pojęcie chrześcijaństwa, jest nieco mniej oczywisty, a i w naszym, „zachodnim płucu” dopiero II Sobór Watykański usunął zakłopotanie, jakie się pojawiało przy łączeniu go z chrześcijaństwem). Koncepcja osoby ludzkiej i wszelkie jej konsekwencje zaowocowały przyśpieszeniem, którego jasnym symbolem jest dostępny powszechnie odrzutowiec i mniej powszechnie dostępne loty w kosmos z najbliższą stacją na Księżycu, którą osiągnięto w trzeciej ćwierci minionego stulecia.
Zastanawiając się nad przyśpieszeniem, jakie zapewnia ludzkości cywilizacja zrodzona w Europie, nie sposób uciec od myśli, jakie wartości duchowe towarzyszą temu przyśpieszeniu. Podręczniki szkolne powiadają, że charakterystyczną cechą naszej cywilizacji jest krytycyzm i autokrytycyzm. Zdolność kwestionowania prawd przyjętych za niepodważalne i zdolność przyswajania prawd odkrytych czy zapożyczonych ze źródeł, które możemy uważać za zewnętrzne, żeby nie powiedzieć obce. Inne cywilizacje, które przegrały z naszą, miały skłonność do zamykania się w swym kręgu, na swoim obszarze, przygniecione zapewne obawą utraty tożsamości. Europa zachowuje swą tożsamość, kwestionując nieustannie samą siebie, i wydaje się, że to ten właśnie wynalazek nieustannego samokwestionowania się uczynił z Europy kolebkę przyśpieszenia w rozwoju, który chętnie zwykliśmy nazywać postępem.
Postawa krytyczna wyrasta z przeświadczenia, że istnieje jakaś obiektywna prawda i jeśli poprawnie szukamy, to nie możemy jej stracić. Krytycyzm jest wyrazem ufności we własne siły i przekonania, że rozum nas nie zawiedzie. Bez wątpienia kultura i cywilizacja, które wyrosły na zachodzie naszej rodzinnej Europy (i przeniosły się za Ocean), żywią się ufnością i nadzieją, że świat podlega poznaniu, a rozum temu poznaniu służy. Bez Arystotelesa i św. Tomasza te pozorne oczywistości nie byłyby zrozumiałe. Europa zawdzięcza swój sukces sferze ducha, w której się znalazła i którą rozwinęła, idąc tropem wytyczonym w Starym i Nowym Przymierzu.

ciąg dalszy